Translate

środa, 24 lipca 2013

2. ,,Myślisz,że coś dla mnie znaczysz?"

Obudziłam się.Dlaczego? znowu musiałam przeżywać ten koszmar.Wstałam i poszłam do łazienki umyć zęby.Oczywiście pasta mi spadła na podłogę.Ale jak już je umyłam poszłam do swojego pokoju się ubrać
Wyszłam na małe schodki przed moimi drzwiami,ale nikogo chyba w domu nie było.Zrobiłam sobie kanapkę ,wzięłam torebkę i wyszłam z domu.Wreszcie miałam spokój,poszłam do miejsca,które zawsze dawało mi szczęście.Po chwili drogi znalazłam się w miejscy gdzie zawsze siedziałam z Chrisem.Na szczęście go tam nie było.Weszłam do budynku po narkotyki.Spotkałam tam Michela-naszego dilera.
-Hej Riri gdzie Chris?-zapytał,nie wiedząc o tym wszystkim
-To już skończone,dobra masz towar?-powiedziałam podchodząc do niego.
-Może,a ile masz?-Michel
-100$ proszę daj mi cokolwiek-miałam nadzieję,że coś mi da.
-Dobra,chodź-wziął mnie za rękę i prowadził do swojego pokoju.
-Mam tylko maryche,daj mi 50$-powiedział podając mi torebeczkę.
Dałam mu kasę i wyszłam przed budynek.Ale niestety był tam Chris z resztą.Musiałam tamtędy przejść,gapili się na mnie i byli w szoku.
-Hej patrzcie moja stara dupa idzie,co kotku jak było w poprawczaku?-powiedziałam zadowolony Chris
Wszyscy się śmiali.
-Hej Rihanna no co teraz Ci głupio?-Jake,dawny przyjaciel też mnie wyśmiewał
-Mam to gdzieś-wymamrotałam
-Hoho pani zła wpadła w furię-Angela,moja była najlepsza przyjaciółka
-I co złapali Cię,haha byłaś taka wściekła jak uciekałem z koką-Chris
-Zostawiłeś mnie,miałeś gdzieś co się ze mną stanie.Jak mogłeś?-krzyknęłam pod koniec uderzając go w twarz.
-Myślisz,że coś dla mnie znaczysz?-Chris,patrząc na mnie.
-Nienawidzę Cię,zasrany dupku-krzyknęłam
-Brakuje Ci tego co?-Chris,wypuszczając dym z ust.
Wzięłam głęboki oddech i uderzyłam go z całej siły w twarz.Szybko wyszłam z tego ,,kąta" i przeszłam do drugiego.Zapaliłam,poczułam to.Było pięknie,czekałam rok,żeby to poczuć.Spaliłam do końca i wzięłam gumę.Przeszłam się do sklepu starszego pana Sangermano(czyt.Sandżermano).Lubię go,był jedyną osoba,która mnie wspierała gdy rodzice zginęli.Jest dla mnie jak dziadek.Jednak gdy weszła pan Sangermano przestraszył się i wyjął strzelbę krzycząc :złodziejka,narkomanka!.
-Błagam tylko nie pan-powiedziałam ze smutkiem
-Wyjdź,nie masz prawa tu kraść-powiedział celując we mnie
-Proszę niech pan to odłoży, nie chcę kraść.Wiem,zrobiłam źle,ale się zmieniłam-powiedziałam z nadzieją
-Na pewno?-pan Sangermano odkładając broń.
-Był pan dla mnie jak dziadek,nie zrobię nic złego.Nigdzie i nigdy-ja
-Dobrze,a więc co ty chcesz?-pan Sangermano
-Nie wiem,chcę z panem porozmawiać-powiedziałam z nadzieją,że będzie miał ochotę mnie słuchać.
-Kochana Rihannko zawsze Cię wysłucham i pomogę-jego trzęsące się ręce objęły moją twarz.
Usiedliśmy na fotelach za ladą.
-Nie wiem co mam robić.Wyszłam z poprawczaka i przygarnęła mnie taka rodzina.Bogaci,Tina i Ronald Calder.Nie lubię ich,bo chcą być moimi rodzicami.Do tego paliłam już-powiedziałam z żalem.
-Kochana,musisz zrozumieć ich.Chcą Ci pomóc.A co do palenia.Ja Cię normalnie....nie wytrzymam z Tobą dziewczyno.Siedziałaś rok w poprawczaku za narkotyki i teraz znowu to robisz-powiedział lekko wkurzony mr.Sangermano
-Wiem,że to złe.Ale nie wiem czemu,to mnie ciągnie.-wydukałam
-Rihanna pomyśl,najpierw spróbuj się powstrzymać.-mr.Sangermano
Porozmawiałam trochę z nim i chyba czas wrócić.Kurde boję się ich reakcji.Wróciłam do domu i widzę czarnego bentleya Pana Calder.Weszłam do środka,mega wkurzeni państwo Calder siedzieli przy stole.
-Rihanna,dlaczego wyszłaś bez pozwolenia?nie chcemy Cię trzymać zamkniętą,ale mogłaś powiedzieć.Mogłaś zostawić kartkę cokolwiek martwiliśmy się o Ciebie-Ronald,wstając i opierając ręce o stół.No i patrząc na mnie jakby chciał mnie zabić.
-Nie będę wam mówić wszystkiego.Jeśli chcecie być moimi rodzicami to zapomnijcie-krzyknęłam wchodząc do tego badziewiastego pokoju.Rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam na krześle.Na biurko położyłam torebeczkę z marychą.Patrzyłam się na nią.Założyłam słuchawki i słuchałam:http://www.youtube.com/watch?v=vNoKguSdy4Y Sama byłam takim problemem.Nie chciałam tu palić.Wyszłam na balkon,zostawiając torebkę na biurku.Modliłam się,by nie weszli.Ze tego balkonu była fajny widok na NY.Wróciłam do pokoju i schowałam torebeczkę pod materac łóżka.Rzuciłam się na nie i włączyłam laptopa.Weszłam na facebooka.Miałam 132 wiadomości,wszystkie od osób,które pytały się o to bagno.Nie chciałam odpisywać,ale zobaczyłam,że nawet siostra do mnie nie napisała.Czułam się okropnie,muszę się z nią jutro zobaczyć.Posprawdzałam różne stronki i zgłodniałam.Akurat usłyszałam pukanie do drzwi.Tina rozsunęła je i weszła do środka.
-Wiem,że nie chcesz mnie widzieć,ale zjedź z nami obiad proszę-powiedziała siadając na rogu łóżka.
-Nie mam ochoty-skłamałam,chętnie bym coś zjadła.No ale nie z nimi.
-Rozumiem co przeżywasz,ale błagam poznajmy się lepiej.Zjedź z nami obiad.-Powiedziała kładąc rękę na mojej nodze,którą szybko odsunęłam.
-Nie dotykaj mnie,nie zjem z wami tego obiadu nie rozumiesz?-krzyknęłam
-Uspokój się Rihanna,nie chcę się kłócić,ani krzyczeć.Chcemy Ci pomóc-Tina
-Mam gdzieś waszą pomoc-krzyknęłam i odwróciłam się od niej.
-Rihanna,rozumiem,że masz problemy z zaakceptowaniem nas.Ale nie możesz odmawiać naszej pomocy.Na prawdę nam zależy-już chciałam wybuchnąć śmiechem.
Nie mam ochoty na ich towarzystwo tak.Nie obchodzi mnie ich pomoc,nie potrzebuję jej.
-Wyjdź stąd-krzyknęłam wskazując na drzwi.
-Rihanna,starałam się na Ciebie nie krzyczeć.Ale powili doprowadzasz mnie do takiego stanu,że muszę to zrobić-Pani Calder z udawanym głosem jak z horroru.
-Dobra,zjem ten obiad...z wami.-powiedziałam z łaską
Wyszłyśmy z mojego pokoju i poszłyśmy do kuchni.Tina zrobiła spaghetti.Zaniosła je na stół w jadalni,gdzie siedział Ronald.Usiadłam daleko od nich.Nałożyłam sobie spaghetti i modliłam się,żeby już iść do siebie.Nagle przypomniało mi się to co mówił pan Sangermano.Po chwili namysłu-
-Dobre spaghetti proszę pani
-Ohh mów do mnie Tina i dziękuje skarbie-widziałam,że była taka szczęśliwa.
-Jak było w pracy panie Ronaldzie?-zapytałam nawijając makaron na widelec.
-Dobrze,nie długo będę zarabiał jeszcze więcej i mów mi Ronald.-powiedział równie szczęśliwy.
-Tina,podaj mi proszę sól-Pan Calder z nadzieją,że ja mu to podam.
Podałam mu tę sól.Zjedliśmy i pomogłam Tinie włożyć naczynia do zmywarki.Przy okazji napiłam się soku.Wiedziałam,że kiedyś zaczną temat o mojej przeszłości.No i właśnie.
-Rihanna,wiem,że Ci na prawdę ciężko.Ale musimy porozmawiać na dość nie przyjemny temat-Tina
O nie i trafiła w mój czuły punkt.
-Wiem,że nie lubisz rozmawiać o tym.Ale musisz się przełamać-Tina

Nie mogłam,znowu wyszłam.Poszłam do swojego pokoju.Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.Byłam mega zła.Jest dopiero 17:30 i co ja będę robić?!?Zobaczyłam przez okno ogromny basen.Miałam ochotę w nim popływać.Kiedyś razem z Chrisem i naszymi znajomymi pływaliśmy w basenie w domu jego wujka.Piliśmy piwo i paliliśmy jointy.To było boskie.Postanowiłam pójść zwiedzić dom.Chodziłam po domu,jest mega super i mega drogi.Zobaczyłam zdjęcie jakiejś dziewczyny.Jest bardzo ładna,ale byłam mega ciekawa kim ona jest.Pewnie to ich córka,która na 1000% pracuje lub studiuje w najlepszych uniwersytetach.Przez przypadek weszłam do ich sypialni.Wyglądała jak milion dolarów.Nie wiedziałam co mam robić,więc wróciłam do swojego pokoju.Postanowiłam,że pójdę się gdzieś napić.Wyszłam po cichu z domu.Szłam jakimiś uliczkami gdzie było pełno ćpunów.Weszłam do jakieś najbliższego klubu.Podeszłam do baru i zamówiłam drinka.Usiadłam na krześle i czekałam na zamówionego wcześniej drinka.Gdy dostałam wypiłam go.Akurat leciałam piosenka Beyonce ,,Nautghty girl" kiedyś tańczyłam do niej dla Chrisa.Nagle obok mnie usiadł jakiś chłopak.Zamówił drinka i patrzył na mnie,bo leżałam na stole.Poprosiłam o jeszcze jednego wypiłam i poszłam na parkiet.Tańczyłam do ,,Naughty girl" po chwili poczułam jak jakaś ręka łapie mnie w tułowiu i przyciąga do siebie.To był ten chłopak z baru.Tańczyliśmy trochę.Usiedliśmy na kanapach.W końcu się zabawię nie? ;) gadaliśmy dużo i piliśmy.Dałam mu swój numer.Wydawał się fajny,do tego też pali.Wziął mnie za rękę i wyszliśmy gdzieś.Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.
-Co to jest?-zapytałam lekko przerażona.
-To jest były lokaj mojej cioci-Dudley,bo tak miał na imię
-Chcę Ci coś pokazać-dodał ciągnąc mnie za rękę.

Weszliśmy przez jakieś dziwne drzwi.A za nimi była wielka kanapa i kilka jego znajomych.Wszyscy palili i pili,leciała muzyka.Podoba mi się.Usiedliśmy.
-Wiem,że mogę Ci ufać-powiedział dając mi skręta
Zapaliłam,było tak super.Gadaliśmy i śmialiśmy się.Pocałował mnie w policzek.Fajnie! w końcu poczułam,że komuś na mnie zależy.Jestem mega pijana i zjarana.Nie chciałam wracać do nich.Dlatego pojechałam z Dudley'em.Miał mieszkanie w bloku,nie obchodziło mnie to.Zaczął mnie całować,a potem urwał mi się film.....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz